Takie miejsce z duszą i klimatem. Uroczysko
"Duszę" ową miejsce zawdzięcza legendzie, która opowiada historię gorliwego kapłana, gotowego z narażeniem życia nieśc posługę. W czasie wojen husyckich, w XV wieku, ks. Walenty, mimo iż był świadom niebezpieczeństwa, jedzie do umierającej kobiety z Najświętszym Sakramentem. Kiedy zdaje sobie sprawę, że nie ujdzie przed Husytami, jego pierwszą troską staje się uchronienie Sakramentu przez zbezczeszczeniem. Ukrywa go w dziupli dębu, a sam zostaje pojmany i zabity.
Później zostaje pochowany, przez świadków zdarzenia. W tym miejscu miało wybic źródełko czystej, ( pono) uzdrawiającej wody. Schowek dla Najświętszego Sakramentu zostaje odkryty później, kiedy dąb zaczyna promieniec jasnością.
Od tamtej pory miejsce staje się celem pielgrzymek okolicznej ludności.
Jednak Sanktuarium powstaje później- w XIX wieku, kiedy to probosz Jankowickiej parafii złożony chorobą, ślubuje, że jeśli wyzdrowieje, postawi w tym miejscu kaplicę ku czci Matki Boskiej. Słowa dotrzymuje.
Duszę ową miejsce tez zawdzięcza eremicie, który wybrał sobie Studzienki, na swoja pustelnię. Z komentarza zamieszczonego pod notką na moim blogu, dowiedziałam się, że człowiek ów, doświadczon życiową tragedią, resztę życia spędził mieszkając w kaplicy, utrzymując się z datków, dbając o miejsce i oprowadzając pielgrzymów.
Tyle dla ducha

Ja szukałam wytchnienia przed morderczym upałem. I tam go właśnie znalazłam. W lesie, chodząc pięknymi ścieżkami, znalazłam, to na co wskazuje nazwa: ochłodzenie, ostudzenie- studzienki- od słowa "studzic"
Tradycyjnie- siadły mi baterie w aparacie ;> Częśc zdjęc zrobiłam komórką. Tym razem niska rozdzielczośc zdjęc oddaje, to co ma oddawac: lekkie niedopowiedzenie, gęste powietrze od upału- ale gdzieś tam w górze, trochę tajemniczości i nieco podniosłą obecnością sacrum atmosferę.
Popatrzcie: