Wyzwolenie 1945

Historia miasta i jego dzielnic
Awatar użytkownika
Ratibor
Plutonowy
Posty: 363
Rejestracja: 16 kwie 2010, o 11:14
Lokalizacja: NRW

Nieprzeczytany post autor: Ratibor »

Dzis o 13.35 w Polsat Play bedzie "powtorkowy" program gdzie mozna bedzie zobaczyc fragmenty opisane post wczesniej.
"Dobrze że są jeszcze ludzie po jednej i drugiej stronie Odry którzy rozumieją czym jest Oświęcim ale są też tacy którzy nie rozumieją jak rodzi się taka zbrodnia a nienawiść jest 1 krokiem do niej"

Awatar użytkownika
adam11q
Starszy kapral
Posty: 238
Rejestracja: 14 maja 2010, o 16:04
Lokalizacja: Oberschlesien

Nieprzeczytany post autor: adam11q »

pokazano Ratibor z informacja ze w sierpniu 39' Ewa Braun wsiadla tam w kajak i plynela az do Szczecina gdzie dotarla w przeddzien wojny.

Można by zrobic z tego atrakcję turystyczną..

Awatar użytkownika
woytas
Nadszyszkownik Generalny
Posty: 7388
Rejestracja: 6 gru 2006, o 21:33
Lokalizacja: Stolica regionu
Kontakt:

Nieprzeczytany post autor: woytas »

Z Ewy Braun?

Sorry ale są lepsi idole niż ta hmmm "dama"
Księga Ezechiela: 25,17. "Ścieżka sprawiedliwych wiedzie przez nieprawości samolubnych i tyranię złych ludzi. Błogosławiony ten, co w imię miłosierdzia i dobrej woli prowadzi słabych doliną ciemności, bo on jest stróżem brata swego i znalazcą zagubionych dziatek. I dokonam srogiej pomsty w zapalczywym gniewie, na tych, którzy chcą zatruć i zniszczyć moich braci; i poznasz, że Ja jestem Pan, gdy wywrę na tobie swoją zemstę". BAAM! BAAM! BAAM!

Awatar użytkownika
adam11q
Starszy kapral
Posty: 238
Rejestracja: 14 maja 2010, o 16:04
Lokalizacja: Oberschlesien

Nieprzeczytany post autor: adam11q »

Co za różnica jeżeli nadal mamy na Sląsku pomniki "idoli" z Przyszowic i innych sląskich "wyzwalanych" miast nikomu to nie zawadza..

http://wiadomosci.wp.pl/wiadomosc.html? ... caid=1fc12
Ostatnio zmieniony 23 gru 2012, o 17:56 przez adam11q, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
adam11q
Starszy kapral
Posty: 238
Rejestracja: 14 maja 2010, o 16:04
Lokalizacja: Oberschlesien

Nieprzeczytany post autor: adam11q »

Kto był gorszy dla mieszkanców Przyszowic - E. Braun z kajakiem czy "wyzwoliciele"

http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,11 ... alina.html

dla których urządza się akademie szkolne z okazji rocznicy "wyzwolenia"...

Turystyka to biznes, każda legenda, opowiastka przyciąga turystów...Niektórzy nawet wymyslaja fakty, legendy..

Awatar użytkownika
woytas
Nadszyszkownik Generalny
Posty: 7388
Rejestracja: 6 gru 2006, o 21:33
Lokalizacja: Stolica regionu
Kontakt:

Nieprzeczytany post autor: woytas »

Ewa to raczej taka maluśka opowiastka :)
Księga Ezechiela: 25,17. "Ścieżka sprawiedliwych wiedzie przez nieprawości samolubnych i tyranię złych ludzi. Błogosławiony ten, co w imię miłosierdzia i dobrej woli prowadzi słabych doliną ciemności, bo on jest stróżem brata swego i znalazcą zagubionych dziatek. I dokonam srogiej pomsty w zapalczywym gniewie, na tych, którzy chcą zatruć i zniszczyć moich braci; i poznasz, że Ja jestem Pan, gdy wywrę na tobie swoją zemstę". BAAM! BAAM! BAAM!

Awatar użytkownika
adam11q
Starszy kapral
Posty: 238
Rejestracja: 14 maja 2010, o 16:04
Lokalizacja: Oberschlesien

Nieprzeczytany post autor: adam11q »

Ale jakby z takich opowiastek złozyc całosc - dla turystów i innych.. :wink:

olo
Kapral
Posty: 181
Rejestracja: 11 lut 2007, o 23:58
Lokalizacja: Orzesze
Kontakt:

Nieprzeczytany post autor: olo »

Taaa a moze odrazu postawic pomnik temu malemu kapralowi i jego swicie... Skad u niektorych sie bierze umilowanie dla faszystowskich ikon i wybielanie ich czynow. Propaganda Eriki Stinbach i jej podobnych zaczyna dzialac...
Co do czynow ACz to tez nie byli aniolkowie ale ich dzialania w czasie wojny ni byly zaplanowana eksterminacja ludzi jak w przypadku faszystow. Zauwaz ze najwiecej roznych dyrastycznych historii odbywalo sie na terenie rdzennych niemiec...Odwet za czyny popelnione na ich rodzinach. Przyszowice sa dyrastycznym przykladem. Miejscowosc lezala dokladnie na granicy starej RP i Rzeszy. Wielu mieszkancow mowilo po niemiecku i po slasku ktory byl dla nie obeznanego chlopa ze wschodniej ukrainy, bialorusi czy kaukazu bez roznicy od niemieckiego. W wielu domach mozna bylo sie doszukac czy elementow wojskowych niemieckich (bo przeciez synowie nie majac wyboru sluzyli w wehrmachcie) etc.
Co tu duzo pisac i tlumaczyc, inteligentny czlowiek juz wie jak nie wiele trzeba o pomylke na lini frontu. Dodam tylko ze jeden wujek urodzony w Przyszowicach i dorastajacy w czasie wojny bedac z pochodzenia Polakiem po wojnie mowil tylko po niemiecku a widzac jakie kolwiek wojsko pozdrawial ich hitlerowskim gestem nie bedac swiadomym jak to dzieciak mozliwych konsekwencji.
Dla rownowagi czynow abu armii mozna podac skutki ostrzelania przez niemcow parfii s Strumieniu gdzie zginelo 18 osob.
Historia nie jest czarna i biala, ma wszystkie odcienie szarosci...

Awatar użytkownika
adam11q
Starszy kapral
Posty: 238
Rejestracja: 14 maja 2010, o 16:04
Lokalizacja: Oberschlesien

Nieprzeczytany post autor: adam11q »

Ja nigdy nie pisałem że historia jest czarno-biała...W Polsce jest raczej czerwona.. :cool:

"Wielu mieszkancow mowilo po niemiecku i po slasku" - czyli tych można mordowac itp?
Eriki S. niy czytom bo niy poradza po niymiecku - na razie.. :wink:
Ostatnio zmieniony 26 gru 2012, o 18:48 przez adam11q, łącznie zmieniany 1 raz.

olo
Kapral
Posty: 181
Rejestracja: 11 lut 2007, o 23:58
Lokalizacja: Orzesze
Kontakt:

Nieprzeczytany post autor: olo »

adam11q pisze:Ja nigdy nie pisałem że historia jest czarno-biała...W Polsce jest raczej czerwona.. :cool:

"Wielu mieszkancow mowilo po niemiecku i po slasku" - czyli tych można mordowac itp?
Eriki S. niy czytom bo niy poradza po niymiecku - na razie.. :wink:
Nie o tym... Chodzi o to ze dla chlopa ze wschodu jeszcze polska gadka pochadzaca z jezykow slowianskich byla rozpoznawalna i jednoznacznie okreslala ze krasnoarmiejec ma do czynienia z polakiem. A juz slaski kojarzyl sie mu jednoznacznie z niemieckim. A reszta to juz chec odwetu.

Awatar użytkownika
adam11q
Starszy kapral
Posty: 238
Rejestracja: 14 maja 2010, o 16:04
Lokalizacja: Oberschlesien

Nieprzeczytany post autor: adam11q »

"Odwet" na cywilach to zbrodnia wojenna...Takich Przyszowic na Sląsku było mnóstwo, jak chcesz to poszukaj np. w Googlach :wink: Każda zbrodnia powinna byc karana...Nazistów do dzisiaj -nawet jako 98 latków :shock: sciga sie na całym świecie za zbrodnie wojenne....Oprawcy np. z Katynia nadal są bezkarni... :cool:

Awatar użytkownika
MarcooN
Nadszyszkownik Generalny
Posty: 4495
Rejestracja: 24 gru 2006, o 16:51
Lokalizacja: Wilcza
Kontakt:

Nieprzeczytany post autor: MarcooN »

Racja. Dlaczego nikt nie ściga "czerwonych" oprawców? Dlaczego pomniki "wybawicieli" którzy nie rzadziej niż niemcy mordowali stoją po dziś dzień a używanie sierpa i młota nie jest ścigane z paragrafu?
>>>> http://picasaweb.google.com/Marcoon85 <<<<
...a ósmego dnia Bóg stworzył bunkry i bunkrowców

Awatar użytkownika
woytas
Nadszyszkownik Generalny
Posty: 7388
Rejestracja: 6 gru 2006, o 21:33
Lokalizacja: Stolica regionu
Kontakt:

Nieprzeczytany post autor: woytas »

a jest ścigane z paragrafu - kolega się niedouczył :)

A zwycięzców niestety się nie sądzi :(
Księga Ezechiela: 25,17. "Ścieżka sprawiedliwych wiedzie przez nieprawości samolubnych i tyranię złych ludzi. Błogosławiony ten, co w imię miłosierdzia i dobrej woli prowadzi słabych doliną ciemności, bo on jest stróżem brata swego i znalazcą zagubionych dziatek. I dokonam srogiej pomsty w zapalczywym gniewie, na tych, którzy chcą zatruć i zniszczyć moich braci; i poznasz, że Ja jestem Pan, gdy wywrę na tobie swoją zemstę". BAAM! BAAM! BAAM!

Awatar użytkownika
MarcooN
Nadszyszkownik Generalny
Posty: 4495
Rejestracja: 24 gru 2006, o 16:51
Lokalizacja: Wilcza
Kontakt:

Nieprzeczytany post autor: MarcooN »

hmm jest? a pokaż gdzie? czemu jak ruscy na euro przyjechali to wymachiwali flagami z sierpem?
Może jest paragraf ale martwy bo chyba za dużo czerwonych jeszcze w tym zasranym naszym rządzie
Ostatnio zmieniony 28 gru 2012, o 16:52 przez MarcooN, łącznie zmieniany 1 raz.
>>>> http://picasaweb.google.com/Marcoon85 <<<<
...a ósmego dnia Bóg stworzył bunkry i bunkrowców

Awatar użytkownika
woytas
Nadszyszkownik Generalny
Posty: 7388
Rejestracja: 6 gru 2006, o 21:33
Lokalizacja: Stolica regionu
Kontakt:

Nieprzeczytany post autor: woytas »

a sierp

Konstytucja RP w art. 13. stanowi: „Zakazane jest istnienie partii politycznych i innych organizacji odwołujących się w swoich programach do totalitarnych metod i praktyk działania nazizmu, faszyzmu i komunizmu”. W Kodeksie Karnym w art. 256. czytamy: „Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2"




Na koszulki trzeba uważać... :mrgreen:
Ostatnio zmieniony 28 gru 2012, o 17:10 przez woytas, łącznie zmieniany 1 raz.
Księga Ezechiela: 25,17. "Ścieżka sprawiedliwych wiedzie przez nieprawości samolubnych i tyranię złych ludzi. Błogosławiony ten, co w imię miłosierdzia i dobrej woli prowadzi słabych doliną ciemności, bo on jest stróżem brata swego i znalazcą zagubionych dziatek. I dokonam srogiej pomsty w zapalczywym gniewie, na tych, którzy chcą zatruć i zniszczyć moich braci; i poznasz, że Ja jestem Pan, gdy wywrę na tobie swoją zemstę". BAAM! BAAM! BAAM!

Awatar użytkownika
MarcooN
Nadszyszkownik Generalny
Posty: 4495
Rejestracja: 24 gru 2006, o 16:51
Lokalizacja: Wilcza
Kontakt:

Nieprzeczytany post autor: MarcooN »

A o symbolach jest cos?
>>>> http://picasaweb.google.com/Marcoon85 <<<<
...a ósmego dnia Bóg stworzył bunkry i bunkrowców

Awatar użytkownika
AFRO
Nadszyszkownik Generalny
Posty: 3910
Rejestracja: 3 sty 2007, o 22:49
Lokalizacja: Rybnik

Re: Wyzwolenie 1945

Nieprzeczytany post autor: AFRO »

Lepiej późno niż wcale. Zbędna dyskusja została wymoderowana.

Awatar użytkownika
Alojz
Generał broni
Posty: 3927
Rejestracja: 14 wrz 2009, o 19:22
Lokalizacja: Rybnik

Re: Walki w 1939, Rybnik i okolice...

Nieprzeczytany post autor: Alojz »

Niemiecki żołnierz polegly w Rybniku 27 stycznia 1945
http://www.ebay.de/itm/Sterbebild-Eiman ... 4ac039e204
Załączniki
Jiplm5GgCok8135759091117P8034.jpg

krism
Starszy kapral
Posty: 250
Rejestracja: 11 lis 2007, o 15:45
Lokalizacja: rybnik

Re: Wyzwolenie 1945

Nieprzeczytany post autor: krism »

Jak chcecie ukarac czerwonoarmistow- raz ze nikt tam nie prowadzil dokumentacji, dwa wielu z nich zginelo, czesto kilka dni pozniej- tak czy inaczej byli to ludzie po przejsciach ktorzy zanim zrobili zbrodnie byli zbrodnia karmieni.
Oczywiscie nikogo nie usprawiedliwiam.

Awatar użytkownika
adam11q
Starszy kapral
Posty: 238
Rejestracja: 14 maja 2010, o 16:04
Lokalizacja: Oberschlesien

Re: Wyzwolenie 1945

Nieprzeczytany post autor: adam11q »

Wrzucam też w tym wątku bo uważam że ciekawe..


Wydarzyło się naprawdę.


Lata 1939-47 to okres, kiedy na Górnym Śląsku rozgrywały się bardzo dramatyczne i skomplikowane wydarzenia. Dla większości osób, nie znających specyfiki tego regionu, to prawdziwa terra incognita. Ostatnio ukazało się niemało publikacji poświęconych tym czasom, opierają się one jednak prawie wyłącznie na materiałach archiwalnych pisanych drętwym językiem urzędniczym, stając się mało strawnymi dla dzisiejszego czytelnika. Aby nieco ożywić temat postanowiłem go „ugryźć” z nieco innej strony, rekonstruując go na podstawie autentycznych relacji świadków historii, których zassał wir tamtych wydarzeń wielokrotnie wbrew ich woli.



Pierwszą osobą, która zgodziła się zrelacjonować swoje wspomnienia jest pan Eryk - osiemdziesięciotrzyletni mieszkaniec Dębieńska. Dom, w którym się urodził i mieszka do dziś, prawie graniczy z główną drogą (nazywaną kiedyś szosą) biegnącą środkiem Dębieńska, co niewątpliwie ułatwiało wgląd w wiele wydarzeń. Opowieść rozpoczyna się od września 1939 r.

Wrześniowy poranek

To było wczesnym rankiem. Ojciec wybierał się do pracy w kopalni. We wszystkie inne dni o tej porze jeszcze smacznie spałem, ale w ten dzień zbudziły mnie nigdy wcześniej niesłyszane hałasy. Gdy nieco przestraszony wyskoczyłem z łóżka, zauważyłem, że rodzice stoją przed domem. Dołączyłem do nich. Tak w trójkę staliśmy i obserwowali jak zauroczeni terkoczące w górze dwupłatowe samoloty, które rozganiały mgłę powoli opadającą ku ziemi. To był pierwszy piątek miesiąca i mama poszła na „ranne” do kościoła. Wróciła wcześniej mocno zadyszana wołając od drzwi: „Szosą ciągnie pełno niemieckiego wojska!”. Wtedy ojciec, opadając ciężko na krzesło, zduszonym głosem stwierdził: „To jest wojna”. Wykorzystując zamieszanie w domu wybiegłem na drogę, która była zawalona wojskiem i taborami powoli przesuwającymi się w kierunku Ornontowic. Na poboczach drogi stało mnóstwo ludzi, którzy częstowali żołnierzy owocami i wodą swobodnie rozmawiając po śląsku i niemiecku, jak komu pasowało, tak jakby wojsko nie szło na wojnę tylko wracało z ćwiczeń. Dla mnie i moich kolegów przyzwyczajonych raczej do mało urozmaiconego życia te wszystkie wydarzenia były niebywałym spektaklem, w którym nam wyrostkom pozwolono brać udział. Tę piknikową atmosferę tylko na krótko zakłóciła informacja, że gdzieś pod Wyrami doszło do starcia z Wojskiem Polskim.

Wojna oczami dziecka

Nowa władza bardzo szybko i sprawnie przejęła na siebie wszystkie obowiązki kierowania i zarządzania. Dzisiaj już nie jestem pewien, ale chyba po miesiącu zaczęliśmy naukę w szkole powszechnej, oczywiście w języku niemieckim. Osobiście bardzo łatwo przyswoiłem sobie nowy język, tym bardziej, że oboje rodzice swobodnie się nim posługiwali. W krótkim czasie zaczęto powoływać do wojska coraz to nowe roczniki, a na tych, którzy zostali w domu nakładać różne obowiązki związane z zaistniałą sytuacją. Po błyskawicznych sukcesach naszych wojsk przyszły czasy niepowodzeń i pierwsze zawiadomienia o poległych. Do przekazywania tych tragicznych informacji była wytypowana specjalna osoba, której widok budził postrach w każdej rodzinie mającej kogoś na froncie. Zabitych w Dębieńsku musiało być sporo skoro postanowiono wybudować cmentarzyk, na którym były mogiły z tabliczkami poległych oczywiście tylko symboliczne. Cmentarzyk został zniszczony w 1945 r. przez nadgorliwych polskich „neofitów”. Wydarzeń bezpośrednio związanych z wojną było bez liku, ale ja byłem jeszcze dzieckiem i żyłem obok nich traktując je wybiórczo i tak też je zapamiętałem.

Nowa rzeczywistość

W miarę jak dorastałem, moje postrzeganie wydarzeń się zmieniało i precyzowało. Po ukończeniu szkoły powszechnej w 1944 r. skierowano mnie do pracy na kopalni Dębieńsko jako początkującego urzędnika. Jednocześnie w Rybniku uczyłem się w szkole o tym samym profilu. Do Czerwionki woził nas autobus napędzany gazem drzewnym. Pamiętam jak kierowca zawsze dorzucał parę klocków do kotła, który znajdował się z przodu autobusu. Na kopalni pracowałem w biurze meldunkowym, dzięki czemu miałem kontakt z dużą ilością różnych osób, m. in. jeńcami wojennymi i pracownikami zwerbowanymi w Polsce. Jeńcy i werbownicy mieszkali w drewnianych barakach, które mieściły się na terenie obecnej szkoły. W dni wolne od pracy jeńcy rozchodzili się i żebrali po okolicznych wsiach, widocznie nie za bardzo ich karmiono, bo prosili tylko o żywność.

Oprócz pracy biurowej, miałem jeszcze inną funkcję, już bezpośrednio związaną z wojną. Zostałem gońcem, do którego obowiązków należało roznoszenie meldunków i rozkazów podczas alarmów przeciwlotniczych i aby być rozpoznawalnym, nosiłem na ramieniu opaskę. Z nalotami było tak, że informacja o zbliżających się samolotach wroga nadchodziła drogą radiową. Sygnał przychodził w momencie, gdy wrogie bombowce były jeszcze nad Austrią i wtedy wszyscy mieli obowiązek udać się do schronu, który znajdował się pod magazynem głównym. Aby usprawnić i ulepszyć system ostrzegawczy, na jednej z hałd umieszczono stanowisko obserwatora. Parę razy słyszałem dudnienie artylerii przeciwlotniczej, która miała swoje stanowiska w okolicach Gliwic, skąd ostrzeliwano przelatujące eskadry bombowców alianckich.

Wojna staje się namacalna

To było pod koniec lata 1944 r., kiedy zarządzono kopanie rowów w okolicach Oświęcimia wzdłuż Wisły. W jedną z niedziel podstawiono pod kopalnię specjalny pociąg, który nas tam zawiózł i przywiózł z powrotem. Pamiętam, że był to bardzo upalny i suchy dzień i każdemu dano jedno ciemne piwo, które mi wtedy tak smakowało jak nigdy wcześniej i już nigdy później. Takich wyjazdów było jeszcze kilka, ale mnie już nie zabierano, bo okazało się, że małoletni nie mogą kopać.

Na kopalni był jeden samochód, do którego paliwo było na talony i po te talony wysłano mnie do Rybnika, dokąd pojechałem pociągiem, gdzie po raz pierwszy zobaczyłem w niemieckich mundurach różnych cudzoziemców w tym azjatów, co było dla mnie niemałym zaskoczeniem.

Zimą zauważyłem jak koleją wywożono na zachód kilkadziesiąt lokomotyw. Krótko potem na naszej kopalni rozpoczęto przygotowania do ewakuacji części zakładu. Był to czas wielkiego napięcia i strachu spowodowanego nadciąganiem frontu sygnalizującego swoją bliskość mruczeniem artylerii i częstszym przemieszczaniem się transportów wojskowych i kolumn ewakuującej się ludności cywilnej.

To była środa 25 stycznia 1945 r. trzy dni przed wkroczeniem Armii Czerwonej. Przerwano pracę i przed południem wszystkim kazano opuścić kopalnię. Do Dębieńska szedłem pieszo, bo komunikacja już nie działała. Śpiesząc się do domu, słyszałem dochodzące z oddali strzały. Zaczynało być niebezpiecznie. Jeszcze tego samego dnia popołudniu do Dębieńska przyjechała bateria lekkiej artylerii przeciwlotniczej. Jednostka ta składała się z małokalibrowych działek jedno i dwulufowych. Działa te rozmieszczono na trzech stanowiskach - pierwsze znajdowało się na terenie obecnej szkoły podstawowej, drugie na lewo od dębu początek ulicy Prostej, a trzecie obok spalonej gminy (obecnie plac przed mostem autostrady). Obsługa w sile plutonu została zakwaterowana w szkole (dziś przedszkole).

Działa wnet stały się wielką atrakcją. Razem z kolegami chodziliśmy oglądać to „dziwo”, które kręciło się jak karuzela. Przy każdym stanowisku bez przerwy stał wartownik, który z pobłażaniem patrzył na nasze zainteresowanie sprzętem.

Zaczęło się

Nagle w piątek wieczorem w całej wsi zgasło światło. Równocześnie zaczęła się strzelanina. Od razu z całą rodziną zeszliśmy do piwnicy. Po jakimś czasie nieco się uspokoiło. Wtedy wyszedłem z piwnicy, by zorientować się, co się dzieje. Przed dwunastą w nocy strzelanina rozszalała się na nowo. Do walki włączył się Flak (wielkokalibrowe działo przeciwlotnicze 88mm mogące strzelać również na wprost) i zaczął strzelać w kierunku Ornontowic, skąd nacierała sowiecka tyraliera. W tym czasie zapalił się wielki stóg słomy, który stał samotnie na polu i od razu zrobiło się jasno jak w dzień. Wtedy mama zagnała mnie z powrotem do piwnicy. Do drugiej nad ranem trwała ostra strzelanina. Gdy się uspokoiła, wyszliśmy całą z piwnicy. Pierwsze, co zrobiłem, to rzuciłem się do okna, bo zainteresował mnie hałas dochodzący od szosy. Zobaczyłem jadące po drodze czołgi z dużymi gwiazdami na wieżyczkach. Każdy z nich był „oblepiony” piechotą. Czołgi z hukiem przejechały rozjeżdżając i tak już kiepską szosę, ale piechurzy pozostali rozchodząc się po Dębieńsku.

„Wybawiciele”

Nie zdążyłem jeszcze dobrze odejść od okna i ochłonąć po widoku tylu czołgów, a tu drzwi otworzyły się od mocnego kopnięcia tak, że od razu klamka wypadła i bez pukania wtoczyło się do izby dwóch mężczyzn zachowujących się jak rabusie, ale przypominających swym wyglądem żołnierzy. Widok był niesamowity - od stóp do głów ubrani w skóry, u boku pistolety, w ustach papierosy ze zrolowanej gazety, które wyglądały jak dwa kominy z czerwieńskiej koksowni. Skrzypiąc swoimi skórzanymi ubraniami, zaczęli bez skrępowania chodzić po całym domu, jakby chałupa była na sprzedaż, a oni byli nowymi gospodarzami. Zaglądali w każde miejsce i pakowali do kieszeni wszystko, co uznali za wartościowe. Po tej lustracji naszych szaf i szuflad, wywalając na podłogę wszystko, co w ich mniemaniu było zbędne, twardym głosem zapytali ojca: „Spirit jest?” Ojciec bez słowa wyciągnął litrową bańkę wódki, którą dostał jako dodatek za pracę w niedzielę. Jeden z tych wojaków z błogim wyrazem twarzy przystawił ją do ust i pił, i pił, i pił, a następnie wręczył ją swojemu kompanowi, który zrobił to samo. Tak w ciągu 10 minut wypili litr wódki, otarli usta i bez słowa wyszli. Staliśmy w trójkę i patrzeli jak porażeni gromem na zachowanie tych niesamowitych ludzi. Po paru chwilach, gdy szok minął, zaczęliśmy powoli wracać do rzeczywistości i obaj z ojcem wyszliśmy na dwór po węgiel. Chociaż było jeszcze ciemno, zauważyłem, że brama została rozwalona chyba przez jakiś granat i większość szyb była wybita, a wokół domu leżało sporo sprzętu i oporządzenia wojskowego najprawdopodobniej porzuconego przez uciekających żołnierzy. Było jeszcze ciemno, ale łuna bijąca od palących się budynków dworskich i urzędu gminy powodowała, że na dworze panowała jasność ale tak niesamowicie nienaturalna, że aż przerażała. Dlatego schroniłem się w domu. Siedząc przy buzującym przyjemnym ciepłem piecyku, nawet nie zauważyłem, że nie ma ojca i już chciałem wyjść go szukać, a tu nagle wszedł ojciec z jakimś niecodziennym wyrazem twarzy, a za nim wtoczył się dziwny żołnierz. Ojciec wskazując na żołnierza, powiedział do matki: „On chce jeść”. Czerwonoarmista miał długi aż do kostek płaszcz nieokreślonego koloru z obstrzępionym dołem, ziemistą twarz z parodniowym zarostem, na głowie wyleniałą czapę z gwiazdą, a na ramieniu dyndającą na szpagacie pepeszę. Wojok od razu usiadł i zaczął jeść. Gdy skończył, otarł usta rękawem, który już był tak wytarty i tłusty, że świecił się jak nowe lakierki, a potem wstał i ruszył do wyjścia. Trzymając już rękę na klamce, tak od niechcenia zapytał: „Która godzina?” Ojciec wyciągnął szybko z kieszeni zegarek i odpowiedział. Wtedy żołnierz powoli wziął zegarek z rąk ojca i ponownie zapytał: „Skąd masz taki ładny zegarek?” Tato odpowiedział, że dostał go za dobrą pracę na kopalni, a on na to: „Na pewno masz więcej takich zegarków, bo jesteś już stary i długo pracujesz na kopalni, więc czemu nie chciałeś się podzielić z żołnierzem radzieckim?” Chowając zegarek do kieszeni złowrogo dodał: „A może chciałeś zostawić go do germańca? Oj niedobrze, niedobrze”. I tak powtarzając powoli wychodził. Jak wyszedł, ojciec z żalem patrzył na pudełko, które pozostało mu po pamiątkowym zegarku, a matka ze złością powiedziała: „On sam zjadł tyle, co my we trzech”. Całą sobotę po Dębieńsku wałęsali się pijani radzieccy żołnierze, strzelając bez celu w różnych kierunkach.

Powrót normalności

W niedzielę 29 stycznia, wychodząc do kościoła, natknąłem się na jadące wolno szosą wozy pancerne, które miały inne kształty i były pokryte taką dziwną okładziną (najprawdopodobniej to była pasta gipsowo cementowa zimmerit chroniąca od pocisków), od razu zorientowałem się, że są to niemieckie pojazdy (pojazdy , które autor wspomnień widział należały do niemieckiej 8Dywizji Pancernej przybyłej z Węgier , która wespół z 1 Dywizją Strzelców Górskich starała się wyhamować natarcie Armii Czerwonej). Wracając z kościoła, jeszcze dobrze nie wszedłem do domu, ktoś zapukał do drzwi. Do wnętrza wszedł wysoki podoficer, oczywiście niemiecki, w białym półkożuszku, spod którego wychodził czarny mundur i oznajmił mamie, że chciałby w naszym domu urządzić kwaterę, a zarazem punkt dowodzenia. Mama odpowiedziała: „Yno coby skuli tego, domu mi nie wywiało na pole”. Oficer roześmiał się i szybko wybiegł na szosę, bo akurat zatrzymało się naprzeciw naszego domu coś jakby czołg. Podejrzewam, że to był sturmgeschutz (działo szturmowe, którego w tym czasie Niemcy często używali zamiast czołgów). Wyniesiono z niego radiostację i sporo prowiantu, w tym i kiełbasę, którą od razu zaczęli smażyć na takiej ogromnej patelni. Rozchodzące się zapachy, o których już zdążyłem zapomnieć, spowodowały, że zgłodniałem. O głodzie musiałem zapomnieć, bo akurat nadjechało drugie działo szturmowe w towarzystwie transportera opancerzonego, z którego wysiadł wysoki rangą oficer w towarzystwie innych oficerów. Nie wiem, dlaczego, ale do domu nie weszli, tylko całą grupą zatrzymali się na mostku przed domem, analizując rozłożone mapy.

Nie minęło 10 minut i wszyscy szybko wsiedli z powrotem do swoich wozów bojowych, do domu wpadł jak wicher jakiś czołgista i pozbierał już usmażoną kiełbasę, ale jeden kąsek zostawił dla mnie tak na smak. Wieczorem cała kolumna z oficerami wróciła. Oficer, dla którego urządzano kwaterę był pułkownikiem. Zauważyłem, że ma wysokie odznaczenia. Wszyscy łącznie z nim byli ciepło ubrani w białe długie aż do ziemi kożuchy. Prawie całą noc ślęczeli nad mapami z uwagą analizując jakieś szczegóły, do tego jeszcze co chwila wpadał łącznik z meldunkami. Ta noc była wyjątkowa za sprawą tych wszystkich wydarzeń, że nawet nie chciało mi się spać. Dzięki dobrej znajomości niemieckiego wyławiałem wiele szczegółów z napływających i analizowanych informacji. Między innymi dowiedziałem się, że planowano atakować Mikołów, ale wozy niemieckich jednostek natknęły się w okolicach Ornontowic na liczne czołgi radzieckie, z którymi stoczyły zwycięską potyczkę zmuszając je do odwrotu, dzięki czemu uniknęły okrążenia i ataku z tyłu. Późną nocą przywieziono pełno map i konserw ze zniszczonego radzieckiego czołgu, który został zestrzelony gdzieś w Ornontowicach. Oficerowie z wielkim zainteresowaniem przeglądali te zdobyczne mapy odrzucając już nieaktualne.

Oni nadciągają

W poniedziałek po południu przyjechał na motorze goniec z informacją, że od Czuchowa jadą cztery radzieckie czołgi. Po tej informacji oficerowie błyskawicznie przygotowali plan działania nanosząc na mapy jakieś znaki, po czym pożegnali się z nami i szybko wyszli wsiadając do transportera. Ten pułkownik żegnając się z ojcem powiedział: „Przygotujcie się, bo Europa teraz odchodzi, a nadchodzi Azja i to na długo”. Krótko po odjeździe oficerów rozszalała się strzelanina, która tak niespodziewanie wybuchła, że ledwo zdążyliśmy wpaść do piwnicy. Nasłuchując odgłosów walki zorientowałem się, że po jednej stronie domu są Niemcy a po drugiej Rosjanie. Nie wiem, jak długo trwały te starcia, ale wszystko ucichło, gdy przyjechał transporter, do którego załadowali się Niemcy i odjechali. Było to równoznaczne z zakończeniem działań bojowych w naszej miejscowości. Finałem tych parodniowych starć było trzynastu zabitych Rosjan i tyleż samo zabitych Niemców, którzy do dziś spoczywają na naszym cmentarzu. Jeśli chodzi o zniszczone pojazdy bojowe, to działo szturmowe zostało zniszczone na skrzyżowaniu w Dębieńsku Starym, natomiast czołgi - jeden na nieistniejącej już dzisiaj czarnej drodze, a drugi na dzisiejszej ulicy Grabowej. Po wycofujących się żołnierzach niemieckich została mi maska przeciwgazowa, w której wnętrzu właściciel zapisał ołówkiem chemicznym taki adres: Koblau Kr Ratibor, Post Ludge stal, L. Flak . Ers. Abt 98, Bohn.

Dziękuję za rozmowę.

Bardzo proszę każdego kto posiada wiedzę o tamtych wydarzeniach a chciałby się z nimi podzielić o kontakt z redakcją gazety.

Marian Kulik.

http://www.jaskolkaslaska.eu/1074/wydar ... e-naprawde

Awatar użytkownika
Alojz
Generał broni
Posty: 3927
Rejestracja: 14 wrz 2009, o 19:22
Lokalizacja: Rybnik

Re: Wyzwolenie 1945

Nieprzeczytany post autor: Alojz »

ciekawe wspomnienia.

janusz
Kapitan
Posty: 1519
Rejestracja: 4 maja 2011, o 17:37
Lokalizacja: rybnik

Re: Wyzwolenie 1945

Nieprzeczytany post autor: janusz »

i pięknie przekazane :brawo:

Awatar użytkownika
woytas
Nadszyszkownik Generalny
Posty: 7388
Rejestracja: 6 gru 2006, o 21:33
Lokalizacja: Stolica regionu
Kontakt:

Re: Wyzwolenie 1945

Nieprzeczytany post autor: woytas »

Zdjęcie chyba już było ale nie wiem gdzie ...
Załączniki
t3485tankschlesienfebru.jpg
Księga Ezechiela: 25,17. "Ścieżka sprawiedliwych wiedzie przez nieprawości samolubnych i tyranię złych ludzi. Błogosławiony ten, co w imię miłosierdzia i dobrej woli prowadzi słabych doliną ciemności, bo on jest stróżem brata swego i znalazcą zagubionych dziatek. I dokonam srogiej pomsty w zapalczywym gniewie, na tych, którzy chcą zatruć i zniszczyć moich braci; i poznasz, że Ja jestem Pan, gdy wywrę na tobie swoją zemstę". BAAM! BAAM! BAAM!

Awatar użytkownika
woytas
Nadszyszkownik Generalny
Posty: 7388
Rejestracja: 6 gru 2006, o 21:33
Lokalizacja: Stolica regionu
Kontakt:

Re: Wyzwolenie 1945

Nieprzeczytany post autor: woytas »

Oficjalny dokument o cmentarzu ACZ w Rybniku.
Zobaczcie na dokumencie napisano o pochowanych a nie znanych 1728 żołnierzach radzieckich...
Załączniki
cmentarz.jpg
Księga Ezechiela: 25,17. "Ścieżka sprawiedliwych wiedzie przez nieprawości samolubnych i tyranię złych ludzi. Błogosławiony ten, co w imię miłosierdzia i dobrej woli prowadzi słabych doliną ciemności, bo on jest stróżem brata swego i znalazcą zagubionych dziatek. I dokonam srogiej pomsty w zapalczywym gniewie, na tych, którzy chcą zatruć i zniszczyć moich braci; i poznasz, że Ja jestem Pan, gdy wywrę na tobie swoją zemstę". BAAM! BAAM! BAAM!

Awatar użytkownika
Ratibor
Plutonowy
Posty: 363
Rejestracja: 16 kwie 2010, o 11:14
Lokalizacja: NRW

Re: Wyzwolenie 1945

Nieprzeczytany post autor: Ratibor »

woytas pisze:Oficjalny dokument o cmentarzu ACZ w Rybniku.
Zobaczcie na dokumencie napisano o pochowanych a nie znanych 1728 żołnierzach radzieckich...

Dokument ten jest stosunkowo „Świerzy”
Co do danych pisanych cyrylica podchodzę zawsze z rezerwa w myśl maksymy ich wodza "Śmierć jednostki to tragedia - milion zabitych to tylko statystyka"
Czy są wiarygodne ..tego nie wiem ale zawrze mogły zostać naciągnięte dla potrzeb statystyki aby pokazać niewdzięcznym Polakom ile rosyjskiej krwi zostało przelanej na polskiej ziemi.
"Dobrze że są jeszcze ludzie po jednej i drugiej stronie Odry którzy rozumieją czym jest Oświęcim ale są też tacy którzy nie rozumieją jak rodzi się taka zbrodnia a nienawiść jest 1 krokiem do niej"

ODPOWIEDZ