O tej pani wspomniała mi miejska konserwator (choć nie pamiętała z jakiej rodziny była), gdy byłam w UM w sprawie ostatniego ze znalezionych nagrobków.Droga Małgosiu, drogi Wojtku,
Jak wspaniale otrzymać od Was wiadomości. Chciałabym się czegoś więcej dowiedzieć o swojej rodzinie z Rybnika i byłoby cudownie gdyby zespół strony internetowej mógł mi pomóc.
Wyrażam uznanie Wam wszystkim za stronę „uratowanego od zapomnienia Rybnika”. Dziękuję.
Niedawno przeszłam na emeryturę nauczycielską, mieszkam w północnym Londynie.
Parę lat temu zaczęłam się bardziej interesować żydowską historią mojej rodziny i wówczas odkryłam, że rodzina mojej mamy pochodziła ze Śląska. Na fragmentach drzewa genealogicznego mojej rodziny, na tyłach różnych zdjęć i w księdze modlitewnej rodziny zobaczyłam słowo „Rybnik”, uczepiłam się tego słowa i postanowiłam dowiedzieć się czegoś więcej.
Starałam się poskładać razem kawałki historii rodziny w Rybniku i drzewa rodziny Aronade sugeruje, iż rodzina ta była już w latach 1700’tych. Byliśmy jedną z rodzin żydowskich, która najwcześniej otrzymała obywatelstwo.
Moja babcia Regina Aronade urodziła się w Rybniku 4 kwietnia 1867 roku. Jej ojcem był Jonas Aronade, babcia miała 6 rodzeństwa., Alfreda, Marie, Hugo, Bruno, Adolfa i Emmę.
Prawie wszyscy oni (jak i ich rodziny) zginęli w trakcie wojny. Ona (babcia) zginęła w Auschwitz 27 sierpnia 1943 roku.
Regina poślubiła Isidora Jacobowitz w Rybniku. On urodził się w Anonienhutte (dziś dzielnica Rudy Śląskie – przypisek _hipci), w pobliżu Katowic (tu coś pani Ruth pokićkała, ale tłumaczę dosłownie) i mieli 4 dzieci, najmłodszy był mój dziadek Hans Jacobowitz, który urodził się w Berlinie. Odwiedzał Rybnik regularnie. Historia mojej mamy jest fascynująca i być może Wam ją opowiem jednego dnia. Mama nadal żyje, ma 86 lat i bardzo dobrze pamięta Reginę.
Załączam zdjęcie ślubne moich pradziadków w Rybniku 18 marca 1890 roku oraz moje zdjęcie w Rybniku 4 lata temu.
(czy widzicie podobieństwo, choć różne ubrania!)
Po wyjaśnieniu, że moja rodzina pochodziła z Rybnika nie mogłam się doczekać , by odwiedzić to miejsce, by poczuć jak wyglądało kiedyś życie. Zdawałam sobie sprawę z tego, że mogę niczego nie odnaleźć oraz z tego, że nie mam żadnych celów, czy też nierealnych oczekiwań.
Natychmiast, gdy zjawiłam się w Rybniku na rynku poczułam się bardzo dobrze i miałam takie mistyczne poczucie bycia w domu.
Wypiłam kawę w Milk Barze na rogu rynku, który kiedyś był własnością mojego wujka (dosłownie wujka-dziadka - przypisek _hipci).
Byłabym zachwycona gdybym mogła dowiedzieć się czegoś więcej o rodzinie.
Gdy byliśmy ostatni raz w Rybniku dwa lata temu mieliśmy przyjemność poznać wspaniałego człowieka – pana Ryszarda Bisek, który znał moją rodzinę i jako dziecko był przyjacielem Wery zanim zostali wywiezieni w 1939 roku. Napisał on artykuł dla lokalnej gazety (było to w pierwszym numerze Rybnika Po Godzinach - przypisek _hipci) na temat Alfreda Aronade i jego sklepu kolonialnego. Sklep się nazywał Edanora (gra słów z nazwiska Aronade). Miał on więcej użytecznych informacji na swój oraz mojej rodziny temat ale tłumaczenie nastręczało trochę problemów.
Powiedział nam, że Alfred (zwany czasem Aron) był zamożnym biznesmenem i miał więcej nieruchomości. Jego los był podobny do wielu Żydów rybnickich – został wywieziony do obozu. Jego syn Fryderyk, bądź Fritz, oraz jego żona (z rodziny Leschczinerów) mieszkali tu wraz ze swą córką Werą.
Jacek, nasz polski przyjaciel, wspaniale oprowadził nas po miejscu gdzie bya synagoga, cmentarz i sierociniec. Późny wiek XIX musiał być złotym okresem dla miasta – te wszystkie ceglaste budynki, szpitale, szkoły, browary itd.
Z niecierpliwością czekam na informacje o ostatnio odkrytych nagrobkach, to wspaniałe powiązanie z moimi przodkami.
Chciałabym odwiedzić piętra w domu mojego wujka Alfreda i spojrzeć w dół na rynek.
Moja rodzina to nie byli zbyt religijni Żydzi, chociaż większość byli to żonaci Żydzi, ale ja chciałabym w jakiś sposób „zainstalować” coś w rodzaju pamiątki/pomnika, by uczcić żydowską społeczność, która mieszkała w Rybniku. Jacek … (pominęłam nazwisko, bo nie wiem, czy ten pan by sobie życzył, by go tu umieszczać - przypisek _hipci), nasz polski przyjaciel zorganizował nam kilka spotkań w Urzędzie Miasta w sprawie wybudowania małego pomnika w miejscu synagogi w parku przed Fokusem. Spotkaliśmy się również z przedstawicielem gminy żydowskiej z Katowic, który przyłączył się do naszego spotkania. Biurokratyczne przepisy trochę storpedowały nasze wysiłki, w szczególności to, że teren ten należy do gminy żydowskiej.
Jeśli macie jakieś sugestie, to będę za nie wdzięczna i zaangażuję się w każdą inicjatywę.
Jestem bardzo szczęśliwa, że rybniczanie stają się coraz bardziej świadomi i odnoszą się z respektem do żydowskiej historii. Chciałabym pomóc jeśli tylko mogę.
Chciałabym bardzo się z Wami spotkać wkrótce.
Będę wdzięczna za wszelkie informacje.
Z najlepszymi życzeniami
Ruth
Tak sobie nawet myślałam, że mogło to chodzić o rodzinę Aronade, ale nie wiedziałam jak tej pani w sieci szukać.
No i widzę, że szykuje się wielka walka o upamiętnienie naszych Żydów. Hmmm, nie lubię urzędników, nie lubię proszenia się, ale chyba przyjdzie iść na wojnę i rozpocząć batalię o ten pomnik.
Zaraz się zabieram za odpisywanie
(a dni otwarte na schronie, to już do końca życia będą mi się kojarzyć żydowsko )